Brr, od tego pytania na ogół nie tylko mi, ale z pewnością także wam włosy stają dęba. I tu nie chodzi tylko o naszą wrodzoną niechęć do na ogół wydumanych życzeń klientów, ale reguły, w myśl której, czym projekt tańszy („ma być tanio, dobrze i szybko„) tym nasz zleceniodawca ma więcej sugestii, czy mocno kreatywnych przemyśleń zmieniających się co kilka godzin. Czym termin zapłaty bliższy tym nagle się okazuje, że coś tam jednak miało wyglądać inaczej, a w ogóle to nie miał być „katalog produktów” – a po prostu sklep internetowy (patrz mój wykład na Joomla! Day). To, że używasz CMS (Joomla, Drupal czy WordPress) nie oznacza, że zajmie Ci to kilka sekund, jak się niektórym laikom wydaje.
Za każdym razem obiecuje sobie, że nie dam się wciągnąć w te gierki, ale nie zawsze wypada/udaje mi się odmówić. Są jednak proste zabezpieczenia oraz triki, które spowodują, że ilość tych próśb, szczególnie tych po ukończonej realizacji projektu internetowego spadnie.
1) METODA FORMALNA: W umowie o wykonanie lub modernizacje strony internetowej zamieść wpis dotyczący okresu przez jaki świadczysz bezpłatny support (i jego zakres) oraz usuwasz zauważone błędy. Ma to Cię zabezpieczyć przed dręczącymi pytaniami po upływie 2 tygodni, miesiąca, czy dwóch miesięcy – kiedy nagle klient się obudzi, że coś tam nie działa jak powinno. Na ogół warto dać termin: 3, 5 lub 7 dni, w tym okresie mają do nas spłynąć wszystkie uwagi. Nic tak bowiem nie irytuje, jak rozgrzebany projekt ciągnący się miesiącami, bo wciąż klient nie ma tekstów lub czasu.
Przy okazji zaznacz w umowie czas w jakim usuniesz te usterki. To że ktoś za stronę www zapłacił np. 1500zł nie oznacza, że masz nie spać po nocach, bo jemu się o 23:59 coś przypomniało. Chodzi o wzajemny szacunek. Jeśli go nie ma, zrezygnuj już na wstępnym etapie.
2) W umowie lub rozmowie ustal cenę za dodatkowe zmiany, poprawki, które wykraczają poza usługę. To, że miałeś zrobić stronę www, nie oznacza przecież że w tej samej cenie masz założyć fanpage, czy pozycjonować – skoro nie było o tym mowy podczas pierwotnej wyceny. Czyli np. 60zł/h w godzinach 8-18, a 80zł/h w godzinach 18-24. Aby klient miał świadomość, że „na już” to drożej.
3) Jeśli masz taką możliwość pamiętaj, aby rozbijać kwotę za zlecenie/dzieło na raty, tak, aby płacił ci za wykonane etapy twojej pracy. Aby się nie okazało, że pracowałeś miesiąc, aby ostatniego dnia się pokłócić o „drobiazgi”, a klient zmienił dane do FTP następnego ranka. Przy okazji od razu zauważysz czy klient jest wypłacalny, zatem czy ma sens dalsza współpraca.
4) Poproś o wytyczne co i gdzie poprawić na piśmie (e-mail lub na twojej platformie). A z ich realizacją zawsze wstrzymaj się min. 1h, bo może się okazać, że jednak mu się odwidziało, że button ma być nie różowy, jak mówiła córka, a niebieski.
5) Jeśli to strona firmy rodzinnej, staraj się, aby informacje co zmienić spływały tylko od jednej osoby i aby były uzgodnione, aby nie było takiej sytuacji kiedy żona właściciela mówi jedno, jej mąż co innego, a ich córka ma zupełnie inną wizje.
6) Jeśli proszą Cię o poprawkę po zleceniu, kiedy upłynął już miesiąc, dwa, albo i więcej … przeczytaj dokładnie i odpisz, że możesz się tym zająć w ciągu następnych kilku dni z uwagi na obciążenie pracą, chyba że extra zapłacą za przyspieszony tryb pracy. Tu tak na prawdę nie chodzi o kasę, a o szacunek, że ty też masz życie prywatne oraz czego nie warto ukrywać innych klientów.
chyba każdy zna ten ból, ja tam stosuję zasadę: wycena=ile mi się wydaje x3.
Bo potem okazuje się, że np to co dla mnie jest instalacją joomli i wdrożeniem prostego szablonu z psd-wersji online newslettera (który nawiasem mówiąc dostaję w niedzielę o 21:00 podczas gdy strona ma być up&running w poniedziałek rano) dla marketingowca okazuje się oczywistym, że powinno być bazą danych, umożliwiającą zarządzanie subskrybentami, realizującą wysyłkę newsletterów do setek tysięcy ludzi (których to ja muszę wyselekcjonować, zdeduplikować i potworzyć te listy), łatwą ich edycję i odpowiednie kolejkowanie, żeby nie zapchać serwerów.
Dlatego po stokroć wolę zlecenia na zagranicznych portalach typou vworker, tam jeszcze nigdy nie siedziałem 2 dni nad czymś, co pierwotnie wyceniłem na 20minut. Są spisane wymagania, jest arbitraż, i warto zapłacić za to słony procent wynagrodzenia.
gorzej jak się pracuje w korporacji i zlecenia dostajesz od osoby A, pracujesz z osobą B, sprawdza to osoba C, płaci D, protokół podpisuje osoba E a na końcu jak już wszyscy jakimś cudem się dogadają pokazują to osobie F (np. dyrektorowi) i on wtedy mówi „Ni chu chu, to nie tak miało być!”, albo startują szkolenia użytkowników i okazuje się, że zapomniano o Pani Z, która mówi „na tym się nie da pracować, bo nie ma funkcji X” a jest najważniejszym interesariuszem :) dlatego warto poznać 2 typy ludzi w korpo :) http://palikowski.net/node/1386
No tak, ale w korpo pracuje się na etat i jeśli projekt ciągnie się 2 lata to pensje ma się tak czy siak ;) – szkoda tylko nerwów. Chyba, że to praca DLA korpo z pozycji niezależnej – wtedy faktycznie to jest masakra. Przerabiłem etat i korpo, przerabiam teraz freenaserstwo i chwilami nie wiem już, co gorsze…
Pawle, co Cię wzięło na taki wpis przed Świętami ?
Widzisz, piszę ponieważ miałem ostatnio identyczną sytuację.
Klientka, co rusz miała inną wizję strony gabinetu kosmetycznego. Koszmarna sytuacja, bo była to osoba z polecenia mojego dobrego znajomego.
Po dłuższym czasie, kiedy strona już działała, zaczęła robić wywiad u innego informatyka i powiedziała, że ja chcę z niej zedrzeć, że wszystko co ja robię to kopiuj wklej, z jej maili :) Zabawne.
Próbowałem wytłumaczyć ile czynności wymaga publikacja danego zabiegu zanim Google i użytkownicy końcowi ujrzą je jak trzeba… po czym na koniec wykłócała się o każdą złotówkę… W rezultacie, awantura spowodowała wymuszenie na mnie obniżenie pierwotnej ceny o 35%.
Wykonaną stronę uważam za profesjonalną. Jednak popełnienie kilku podstawowych błędów i to, że dałem sobie wejść na głowę spowodowało irytację i niesmak jacy zleceniodawcy potrafią być bezczelni aby osiągnąć swój cel.
Właśnie zbliżające się święta i myśl, że komuś się przypomni iż może byśmy tak …. czyli ja, zrobił to i to. I mimo, iż mam dużo chęci i czasem robię więcej niż było ustalane, mówię czasem dosyć!
z tym katalogiem produktów i sklepem dobry przykład, niestety sytuacja dość nagminna :/