Widzę że ten rok w wyd. helion należy do Marcina Lisa, jeszcze z jednej się nie otrząsnąłem (śmiechem), a już kolejna mnie nęka. Tym razem to Joomla! 1.6 Ćwiczenia, dla tych co nie wiedzą to ten typ książki, która z założenia jest nastawiona na praktyczne zadania, które mają czytelnika”coś” nauczyć.
Skoro poprzednia nic mnie nie nauczyła, może tym razem będzie lepiej? Faktycznie książka, jakby ciut lepiej napisana. Nie ma w niej już setek tysięcy szablonów, a jedynie tysiące etc. Nie zmienia to faktu iż niemalże w 80% dubluje informacje z poprzedniej – trzymając mniej więcej sam poziom merytoryczny. Zastanawia mnie po co wydawać dwie książki dokładnie o tym samym w tak krótkim odstępie czasu. Gdyby autor zaczekał pół roku mógłby chociażby dopisać kilka słów o Joomla! 1.7, a tak skazał się na porażkę. Oczywiście także i ta pozycja jest skierowana do osób, które nie miały wcześniej do czynienia z tym CMS.
Jeśli jednak, z jakiegoś powodu, miał bym już wybierać, kupiłbym Ćwiczenia (za jedyne 29 PLN bez promocji), niż „Prosty przepis…” (za 39,99 PLN). Joomla! jest tak rozbudowana, nie mówiąc już o rozszerzeniach, że znalezienie ciekawych zagadnień jest dużo prostsze niż zadecydowanie o których z niemalże 7 tys. rozszerzeniach napisać. Ale jak widać pisanie wciąż o tym samym jest dla autora bardzo wygodne. Jest to niestety smutna prawda, i bardzo dziwie się wydawnictwu helion za taką praktykę.
Co się tyczy okładki książki, słaba, grafik się tym razem nie popisał. Chyba nikt nie ma wątpliwości patrząc na : żarówkę energooszczędną + joomlowe atomy, zaś tycie napisy pod tytułem dopełniają kiczu !
No proszę, mamy już opinię o J!1.6 Ćwiczenia a czy coś wiadomo na temat recenzji dotyczącej „Drugiej pensji z sieci” ? Czytałem opis jednej wypowiedzi na stronie helionu dotyczącej ww. książki, ale wg. mnie jest zbyt ogólny i de facto nie wiadomo czy warto ją kupić czy nie.
Pozdrawiam.
Nie ma sensu obwiniać autora. On pracuje głównie na siebie, wychodzi z założenia, że zdublowane informacje nikomu nie szkodzą, że czytelnik nie śledzi każdej publikacji z danej dziedziny. Problem jest wyżej. Ktoś to musi zatwierdzić, mieć wgląd w szkic, ustalać ogólne założenia książki. Dzisiaj zatrudnia się na menadżerskich stanowiskach laików, którzy potrafią popędzać i napomykać i jednocześnie można im „ładne kity pociskać”. Trudno się dziwić, że ktoś taką sytuację wykorzystuje.